W kolejnych dniach wybraliśmy się do Hawany. Niestety większość Polaków, którzy spędzają urlop w Varadero, nie opuszczą terenu hotelu i mimo pokonania kilku tysięcy kilometrów nie poznali prawdziwej Kuby. Inny problem stanowi znajomość języków obcych. Z większością Kubańczyków byliśmy w stanie porozumieć się po angielsku. Szkoda tylko, że niestety nasi „all inclusice” rodacy nie znają nawet tego podstawowego języka.
Po drodze do Hawany na Granica prowincji Matanzas i La Habana Via Blanca prowadzi przez najwyższy most na Kubie, przerzucony nad wąwozem, którym płynie rzeka Bacunayagua. Most został oddany do użytku w 1959 i leży 110m nad dnem doliny. Piękny widok zapiera dech w piersiach. Przejazd pomiędzy miastami Matanzas a Varadero jest płatny.
Z Mercedes, miłą przewodni, prowadzimy rozmowę o życiu na Kubie i życiu w ogóle, rewolucji i Che. O Komendancie mówi, że był wspaniałym dowódca, miły, prawdziwy przyjaciel prostego człowieka. Karmiona propagandą Mercedes nie słyszał zapewne o bezwzględności i krwiożerczości, z jaką "El Comendante" skazywał na śmierć przeciwników rewolucji. A Fidel jaki jest? Tym razem twarz Mercedes przybiera zakłopotany wyraz. Nie męczymy jej dalszymi pytaniami. Gdy popołudniem siadamy przy kawie, Mercedes pyta nas: "Jak się żyje tam u was w Europie? Jak wygląda zima? Mercedes nigdy nie widziała śniegu, i oddała by wszystko za możliwość zobaczenia prawdziwej zimy. Zwierza się, że tutaj ludzie mówią, że u nas jest w raju. Niedługo wracamy do swojego polskiego świata, który, przyznamy szczerze, zdawał się podczas pobytu na Rajskiej Wyspie nie istnieć. Nie istniała także komórka, muzyka MP3, Internet, problemy w supermarkecie. Rewolucja? Nie wiem czy maja już na to siłę. Bunt? Ciągle obowiązuje tam kara śmierci. Nie pozostaje im nic, jak ponętnym tańcem i śmiechem zagłuszać otaczającą ich rzeczywistość.