Z Hotelu National udaliśmy się na plac rewolucji, gdzie Fidel Castro zwykł wygłaszać swoje przemówienia (najdłuższe trwało ponoć 11 godzin i 45 minut). Kubańczycy mieszkający w Hawanie mieli obowiązek udziału we wszystkich uroczystościach organizowanych na placu (np. w pochodach pierwszomajowych). Przebywając na Placu Rewolucji ma się wrażenie, że zza pleców przyglądają się nam wodzowie rewolucji sportretowani na pobliskich ścianach. Niezagospodarowana, pusta, betonowa przestrzeń. Vis-a-vis siebie wał z blisko 20metrowym ‘pomnikiem’ który, patrząc od góry, jest gwiazdą. To właśnie tam Fidel przemawiał, a jego wyczyn zapisano do księgi rekordów Guinessa. Za nami ogromna twarz Che rozpościerająca się na budynku.
Wszystko to nieważne, bo stoimy zapatrzeni w przejeżdżające fury! Błyszczący cadillaki a’la 50’s po kilku chwilach przestają dziwić . Jak klasyczni turyści, trzaskamy setki zdjęć, praktycznie każdemu przejeżdżającemu samochodowi i autobusowi. Aparat trzaska na zmianę samochody i rozpadające się kamienice.
W starej części Hawany przechadzamy się po uliczkach. Pomimo dano nie odnawianych budynków miasto jest czyste. Przez 7 lat mieszkał tu w hotelu Floridita Hemingway. Na miejskim targu planujemy zakup jakiejś pamiątki. Prawie na każdym straganie te same wyroby - samochody z puszek po piwie czy kubańskich napojach gazowanych, koraliki i przepiękne obrazy. Ostatecznie kupujemy hebanową, pięknie rzeźbioną figurkę. Wszędzie Kubańczycy i Kubanki z cygarami, samochody z lat ’50, palmy i charakterystyczna zabudowa. Wieczór można elegancko zakończyć udając się na Tropicana Show. Kabaret istnieje nieprzerwanie od 1939 r. To miejsce zostawiamy jednak na kolejną wyprawę.