Około 15 docieramy do Kaków. Zmęczeni pogodą i ponad 400km trasą jemy domowy obiad teściowej i o 21:30 jesteśmy już w łóżku. Decydujemy się zostać jeszcze jutrzejszego dnia w Kakach a w niedzielę ruszyć dalej. Jeżeli ktokolwiek śmiałby powiedzieć, że do takich podróży potrzeba większej pojemności i mocy, powiem głośno i otwarcie- bzdura!