Od samego rana zniecierpliwieni czekamy na informację z serwisu. To dla nas najważniejszy punkt dzisiejszego dnia. Tomek o 11 decyduje się zadzwonić do serwisu – nareszcie jakieś pozytywne informacje – alternator dotarł i za 2-3 godziny będziemy mieli informacje o naprawie. Nie ukrywam swojej radości :) Z całym szacunkiem dla Szczecina ale mamy już dość siedzenia w jednym miejscu i nasza cierpliwość dla zaistniałej sytuacji już się definitywnie wyczerpała. Koło 15:30 Tomek znowu chwyta za telefon, i tym razem dobre wieści – nasze moto można odebrać :)!!! Tomek czym prędzej ubiera się w nienoszone od tygodnia ciuchy motocyklowe i pędzi do serwisu. Ja siadam nad mapą i komputerem, żeby zmodyfikować nasz plan wyprawy - dni wolnych ubyło. Zostały nam dwa tygodnie urlopu, trzeba przeanalizować co można jeszcze uratować a co musimy przełożyć na inny wyjazd. Dania niestety odpada i to z dwóch powodów – po pierwsze niż wiszący nad Skandynawią ma popsuć pogodę przez najbliższy tydzień, a po drugie nie mamy ochoty trzeci raz jechać w stronę Stralsund… Pod uwagę bierzemy już tylko południowe Niemcy oraz niektóre rejony Polski. Wieczorem zorganizujemy ostateczną naradę. Koło 19 motocykl stoi już pod namiotem. Dzisiaj już za późno żeby ruszać w drogę ale od jutra chcemy nadrobić kilometry w siodle...