Dzisiaj przy porannej kawce zdecydowaliśmy się ruszyć z powrotem na północ. Czemu nie Kołobrzeg? Pogoda powinna być już nad morzem lepsza a i na smażoną rybę nabrałam ochoty. Że niby daleko z Wielkopolski? Gdzie tam! Kilometry nie mają teraz znaczenia, ważne żeby dobrze się bawić, może zobaczę Santa Marię płynącą w kierunku zachodu słońca... Zatem ruszamy…
Mijamy Poznań i drogi znów robią się bardzo dobre – zakręty idealnie wyprofilowane, nawierzchnia jak marzenie i nawet pogoda coraz ładniejsza… Mijamy znajomy camping w Czaplinku, krótka wizyta w Połczynie (kupujemy pyszne ciasteczka) i ruszamy dalej. Po przejechaniu tego dnia 400km jesteśmy na znanym nam bardzo dobrze campingu Baltic. Nie trzeba tego miejsca ponownie wychwalać – już pisałam, że standard jest wysoki a w tym roku jeszcze się polepszył. Zastanawiam się czy nie wydać przewodnika po campingach w Europie… tyle ich mieliśmy okazję już przetestować…
Rozbijamy namiot i idziemy na plażę (zdążyliśmy przed zmrokiem). Wiatr mniejszy i cieplej – pogoda zdecydowanie nas zaskoczyła, oczywiście pozytywnie. Postanawiamy zostać do niedzieli.