Naszym kierunkiem na dzis jest Rouen gdzie zostala spalona na stosie Joanne d`Arc. Krotka wizyta po drodze w McDonald przekonala nas ze zapas papieru toaletowego w Francji musi byc wiekszy :) bo nawet w tej sieciowej restauracji nie byl on dostepny w toaletach - co kraj to obyczaj :).
Przelot przez Szampanie zdzwil nas bo nawet jednej sadzonki winogrona nie udalo sie nam dostrzec - owszem wytwornia szampana byla - mamy nadzieje ze winogrona nie pochodza z Chin ;).
Docieramy na zaplanowany pod Rouen camping po drodze robiac zakupy -oczywiscie plesniowy Saint Agur oraz lokalna wedline - jedynie z pieczywem problem bo w Lidl go nie ma - wyglada na to ze dostepne jest jedynie w piekarniach.
Na kolejnym campingu rowniez brak deski i papieru :) - po francusku nazywa sie to chyba zenua... a propos na campingu jedna rolka kosztuje 1 EUR :)
Jedyny atut francuskich campingow to wyznaczone boxy dla kazdego na namiot. Przynajmniej kazdy wie gdzie i jak duze jest jego miejsce.