U celu

Burze z piorunami przechodziły nad naszym campingiem przez całą noc. Na szczęście stopery w uszach pomogły nam spać ;). Mimo niesprzyjającej pogody postanawiamy zapakować parę podręcznych rzeczy do centralniaka, ubrać przeciwdeszczówki i ruszyć dalej na Zachód. Przed rozpoczęciem podróży założyliśmy sobie dojazd do pewnego punktu - tym punktem miała być niesamowita wyspa Mont Saint-Michel. Jest wpisane na listę UNESCO. Większość drogi w deszczu, ale tuż przed samym Mont Saint Michel wyszło piękne słońca i temperatura wzrosła dosłownie do upału. Mont Saint-Michel z daleka wygląda jak bajkowy zamek, do miasta prowadzi tylko jedna grobla, wokół parkingu tablice ostrzegające, żeby usunąć pojazdy przed terminem przypływu bo mogą zostać zalane, podobno różnica poziomu wody wynosi 15 m. Co kilka godzin odpływ odsłania piaszczyste dno morza wokół klasztoru, cofając się o wiele kilometrów, a następnie woda gwałtownie się podnosi, zalewając opuszczone wcześniej tereny. Zuzkę stawiamy na parkingu dla motocykli i w dalszą drogę dojeżdżamy autobusem. Samo miasto wewnątrz jak z powieści Sapkowskiego, domy "jeden na drugim" i bardzo duże ilości różnego rodzaju przejść i schodów. Po przejściu przez Bramę Boulevard i Bramę Królewską weszliśmy na Grande Rue, jedyną ulicę w tej miejscowości, z domami z XV i XVI wieku. Doszliśmy do Klasztoru położonego na samym szczycie wzniesienia, ale kolejka oczekujących na zwiedzanie była jak dla nas zbyt długa. Pokręciliśmy się jeszcze po murach warownych podziwiając potęgę klasztoru. Czekała nas znowu długa droga powrotna do motocykla. Camping Omaha niestety osłonięty chmurami z których co jakiś czas zaczyna padać. Niezniechęceni kierujemy się na plażę doświadczyć wieczornego przypływu. Wokół plaży mnóstwo śladów świadczących o toczących się tu walkach ale to już historia jutrzejszego dnia…

Zdjęcia (10)

Komentarze (0)