Około 02.30 przybijamy do brzegu i... wio do domu. Jeszcze przejazd przez stanowisko niemieckiej służby celnej (tak tak Schengen jak Schengen, ale sprawiedliwość musi być – standardowa kontrola podejrzanych samochodów i autokarów). My na podejrzanych nie wyglądaliśmy więc spokojnie skierowaliśmy się na równy jak stół niemiecki autobahn dając samochodowi możliwość poczucia czegoś więcej niż 120 km/h… Niech on też coś ma z podroży – w końcu spalił tylko 2 żarówki mijania więc jak na przejechany dystans wynik rewelacyjny.