Do Wrocławia docieramy około 18.30. Miasto jest piękne i mieliśmy ochotę zatrzymać się tu na dłużej jednak nie zdawaliśmy sobie sprawy z ubogiego zaplecza turystyczno-campingowego tego miasta. Zgodnie z danymi ACSI we Wrocławiu znajdują się 4 campingi. Zjeździliśmy wszystkie i powiem szczerze – nie dość, że warunki na nich pozostawiały wiele do życzenia, to ceny były wygórowane jak na 4 gwiazdkowych campingach. Jeden z nich był umiejscowiony w przydomowym ogródku z łazienką współdzieloną z właścicielami, na dodatek obsługa bardzo nieprzyjemna i nachalna. Kolejny, jak się na miejscu okazało, w ogóle nie istniał, pozostałe dwa były naprawdę w złym stanie. Koniec końców o 21:30 nie mieliśmy miejsca noclegowego i wciąż błąkaliśmy się po mieście. Ostatecznie, po przeanalizowaniu cen hotelów i hosteli oraz naszego przygotowania i po osiągnięciu maksimum zdenerwowania zdecydowaliśmy się o 23:00 na powrót do Krakowa i przenocowanie we własnym łóżku. Tuż za Wrocławiem próbowaliśmy jeszcze popytać o ceny w przydrożnych hotelikach, okazała się jednak wyższe albo równe tym w tańszych hotelach we Wrocławiu. Upewniło nas to tylko, że podjęliśmy właściwą decyzję. Wrocław na nas nie zarobi, a wrócimy tu innym razem po drodze do Poznania. Na pewno jednak nie zatrzymamy się na nocleg.
Do domu dojeżdżamy o 3 w nocy.