Camping na którym spędziliśmy ostatnia noc był złotym strzałem. Pięknie położony nad jeziorem, zamieniony, a obsługa rewelacyjna. W okolicy spadł deszcz i śliczna tęcza ukazała się na niebie. W dalszą drogę wyruszyliśmy do miejsc jak z Disneylandu ale jeszcze przed jego powstaniem. Nasza droga spod Monachium do Schwangau przebiegała w pięknej scenerii. Gdy na horyzoncie pojawiły się pierwsze szczyty Alp, obydwoje zachwycaliśmy się widokami. Kręta szosa prowadziła równolegle do Alp, a na zielonych łąkach co rusz pasły się, alpejskie milki. Widząc tradycyjne przydrożne zajazdy i pensjonaty, mieliśmy ochotę zatrzymać się w jednym z takich miejsc i nacieszyć trochę Bawarią. Plan tego dnia był jednak zupełnie inny.W dzieciństwie dobra bajka zapowiadała się wtedy, kiedy na ekranie pojawiał się zamek, a nad nim wybuchające fajerwerki. To właśnie zamek Neuschwanstein był inspiracją do stworzenia logo Walta Disneya. Neuschwanstein znajduje się w Schwangau. Zostawiamy Zuzke na parkingu (oczywiscie w miejscu specjalnie przygotowanym dla motocylki, bez stania w kolejce i tylko za 2 EUR), a w dalszą drogę udajemy się pieszo. Inni maja do dyspozycji jeszcze autobus, bądź też bryczką konną. Ku naszemu zdziwieniu, z tej drugiej opcji korzystały wielkie rzesze turystów. Nie byli oni ani kulawi czy starzy, a po prostu leniwi i bogaci. Plusem jest to, że dojście zajmuje jedynie 30 minut, a podczas spaceru można podziwiać piękne krajobrazy Wyżyny Bawarskiej. Im wyżej, tym ciekawsze widoki. Problem dla nas stanowi jeden codziennie towarzyszący nam upal. Nie ułatwia on podrozowania i zwiedzania w ubraniach motocyklowych. Neuschwanstein jest najbardziej znanym zamkiem króla Ludwika II Bawarskiego. Liczne wieżyczki i architektura stylizowana na średniowieczne budowle, mieszanina stylów łącząca elementy kultury bizantyjskiej, romańskiej i gotyckiej, sprawia, iż możemy podziwiać urzeczywistnienie bajecznych fantazji. Zamek budowano blisko 17 lat, w latach 1869 - 1886. Uśmiechy na naszych twarzach wywołuja azjatyccy turyści fotografujący na ścieżce dosłownie wszystko, nawet zwyczajny murek porośnięty mchem (tłumaczymy sobie to w ten sposób, że w końcu Europa to dla nich taka sama egzotyka, jak Azja dla nas…).Będąc już w turystycznym centrum miasteczka Schwangau decydujemy się na niemiecką przekąskę – olbrzymie precle z solą (nazywane tutaj „Bretzel”).