Dzisiaj już nie pada ale nadal jest zimno (ok. 10 stopni). Miejscowi ubrani bardzo lekko jak na tutejsze warunki, chociaż dla nich to pewnie jest i tak ciepło. Tak czy inaczej nie chce nam się wychodzić z ciepłego łózka i przytulnego domku. Cieszę się, że nie zdecydowaliśmy się nocować dzisiaj pod namiotem. Nie wiem jak bym to wytrzymała ;)
Niektóre domki mają nawet kominek, ale nie stać nas na taką rozrzutność :) może innym razem…
Jemy śniadanie i jedziemy do centrum, żeby zwiedzić miasto i dwa obowiązkowe, już dawno zaplanowane przez nas punkty: Arktikum i Marttiini.
Właśnie tak, żaden tam Św. Mikołaj! Po pierwsze nie tylko tym Rovaniemi żyje (są tu np. skocznie narciarskie i wspaniałe stoki), a po drugie wioska ww. seniora znajduje się kilka kilometrów za Rovaniemi.
Rovaniemi, administracyjnej stolicy Laponii. Przedmieście pod względem zabudowy podobne jest do norweskich miasteczek: czerwone chatki, wygładzone trawniki, stylizowane ławki, a zamiast niemieckich krasnali - fińskie niedźwiadki. Centrum miasta jest już w zupełnie innym stylu. Nowoczesne, z niską, przeszkloną zabudową.
Arktikum - to było najlepsze w Rovaniemi dla mnie! Miałem nadzieję odwiedzić ten spektakularny szklany budynek. Wystawy o skutkach zmian klimatu na obszarze arktycznym był imponujący, świetnie były także wystawy o narodach arktycznych i historii miasta Rovaniemi. Jest jednym z niewielu muzeów w Finlandii gdzie można spędzić godziny bez nudzenia się. Arktikum to muzeum z ekspozycją dotyczącą arktycznej flory i fauny oraz kultury Lapończyków.
Następnie idziemy do położonej w pobliży fabryki noży Marttiini, gdzie Tomek upewnia się w mocnym postanowieniu, że nie wróci do domu bez fińskiego noża. I oczywiście kupujemy sporej długości, ostry jak brzytwa z pięknym miejscowym grawerem nóż. Oprawiony jest w skórzaną pochwę i ma drewnianą rękojeść. Naprawdę dzieło sztuki i fantastyczna pamiątka z Laponii.