Z samego rana przy śniadaniu sprawdzamy najbliższą prognozę pogody. Nie zapowiada się wesoło. Wygląda piękne i upalne lato w rejonie Europy północnej i środkowej będziemy już tylko wspominać z łezką w oku. Z dnia na dzień temperatura ma spaść o ponad 10 stopni. Upałów w sierpniu już raczej nie doświadczymy. W okolicach Czeskiego Raju od jutra również zapowiadają obniżenie temperatury, a od 11:00 opady. Postanawiamy zatem, że będzie to nasz ostatni dzień na Czeskiej ziemi i jutro, jeszcze przed zapowiadanymi opadami, zwijamy namiot i jedziemy dalej na południe, razem z uciekającym z tego rejonu ciepłem i słońcem.
Dzisiaj mamy jednak przed sobą jeszcze piękny i gorący dzień. Z uwagi na to, że niestety na campingu nie można płacić kartą zmuszeni jesteśmy szukać bankomatu i jak rzadko nam się zdarza – oglądać lokerską mamonę.
Przed milionami lat w tym miejscu znajdowało się morze. Po jego ustąpieniu, na skutek działalności wulkanicznej oraz wiatru i wody powstały niezwykłe formy skalne, ściany i wieże piaskowcowe, idealne dla miłośników wspinaczek. Krętą drogą dojeżdżamy pod zamek Hruba Skala, zmieniam buty i idziemy. Trasa prowadzi Złotą Ścieżką Czeskiego Raju (Zlatá stezka Českého ráje) przez centrum obszaru chronionego krajobrazu CHKO Český ráj, skalne miasto Hruboskalské skalní město. Najpierw na żółtym szlakiem przez robiące ogromne wrażenie punkty widokowe docieramy na zamek Valdštejn. Tutaj robimy przystanek na czeskie zimne piwo i langosza. Dalej idąc czerwonym szlakiem podziwiamy Arboretum Bukovina, gdzie już od ponad 100 lat rośnie 35 gatunków drzew pochodzących przede wszystkim z Ameryki Północnej. Czerwony szlak doprowadza nas ponownie pod zamek Hruba Skala. Łącznie trasa miała jakieś 9 km, chwilami wystawiona na ekspozycję, nie była jednak zbyt męcząca. Musimy jednak przyznać, że szeroko pojęta organizacja Czeskiego Raku to trochę jak czeski film – do jego zwiedzana lepiej przygotować się wcześniej, samodzielnie.
Ponieważ jest jeszcze wcześnie, a upał doskwiera korzystamy z campingowego basenu. Bardzo przyjemny relaks, podczas którego sączymy zimny, orzeźwiający czeski napój rozlewany do kufli o nazwie kofola. Do złudzenia w wyglądzie przypomina ciemne piwo jednak smak jest zupełnie inny i trudny do określenia.
Niestety dzień dobiega końca. Inne, piękne zakątki Czeskiego Raju oraz z pewnością godny obejrzenia Adrszpach odkładamy na inny raz.