Przy śniadaniu pada decyzja – nadal zbyt zimno, szczególnie w nocy więc jedziemy do… Włoch :)
Ze dwa lata temu planowałam motocyklową wyprawę, której celem miały być południowe Włochy. Niestety z uwagi na wycofanie się jednego z uczestników, który miał być partnerem na tej długiej trasie, wyjazd nie doszedł do skutku, a przynajmniej nie do Włoch. Teraz nadszedł czas aby przynajmniej w jakiejś części skorzystać z informacji, które wtedy musiały zostać odłożone do szuflady w oczekiwaniu na lepszy moment.
Najbliższym celem naszej aktualnej pozycji jest Aquileia. Ruszamy zatem na południowy zachód przez piękne regiony słoweńskich Alp. Malownicza, dobrze wyprofilowana w zakrętach droga prowadzi nas zboczami stromych i wysokich szczytów najpierw wzdłuż granicy austriackiej a następnie włoskiej. Widoki zapierają dech w piersiach. Motocyklistów korzystających z możliwości szlifowania umiejętności jest mnóstwo. Przed każdym odcinkiem z ostrymi zakrętami umieszczono tablicę z wymownym rysunkiem motocyklisty, który zbyt szybko wszedł w zakręt i nie poradził sobie z prawami fizyki.
Wkrótce przekraczamy granicę włoską i dojeżdżamy do Campingu w Aquileia. Tu ponownie niespodzianka, miejsce owszem jest i to bardzo ładne ale znowu jakiś festiwal… tym razem archeologiczny i miejsce jest tylko na 2 noce ufff, właśnie tyle chcemy tu zostać. Aż uśmiech na twarzach nam się pojawia jak znowu widzimy spory basen na campingu do naszej dyspozycji. Niestety dzisiaj już nie zdążymy z niego skorzystać ale jutro to punkt obowiązkowy.