W nocy naszła mnie taka myśl - tym razem, oprócz rozpisywania się o urokach odwiedzanych miejsc, będziemy wzbogacać treść refleksjami młodych rodziców na temat podróżowania z niemowlakiem :) Może dzięki temu kilka mam zechce aktywniej spędzać czas i uwierzy, że z maluchem naprawdę można przekraczać granice utarte przez spoleczeństwo (tu mam na myśli głównie nasze drogie teściowe).
Pierwsza i najważniejsza rada a propos kochanych teściowych. Wbijcie sobie ją Kochani do głowy. Za żadną cenę, za rzekomy spokój i najwspanialszą troskliwą opiekę, za smaczne obiadki i czuwanie nad dobytkiem itp. uchowaj Boże - never-ever - nie zabieranie teściowej na Wasz urlop :D
Rok temu byłam w 4 miesiącu ciąży i zastanawiałam się, co z najbliższym urlopem i kolejnym. Teraz wszystko przecież sie zmieni. Poprzedni nasz wyjazd, jak wiecie, już był wyzwaniem. Ja w 5 miesiącu ciąży, namiot i samochód. Niestety z motocykla musieliśmy zrezygnować bo w stroju już się nie dopinałam ha ha. Ale pod namiotem było super, polecam. Naprawdę, ciąża jako taka nie jest przeciwskazaniem do campingowania i dalekich podróży! :) Zimą okazało się, że Lokator w moim brzuchu wcale nie spieszył się z wyjściem na świat. Trzeba było go prosić i namawiać. Wreszcie się pojawił 2 stycznia o godzinie 20.00. I co? Wszystko się zmieniło – tak każdy mówi o narodzinach dziecka. Trochę na pewno… Zaczęliśmy żyć we troje, z nowymi obowiązkami i ograniczeniami, ale też z nowym, małym wielkim szczęściem. Nie powiem, że nasze życie dopiero wtedy zyskało sens… miało go zawsze, był po prostu inny, na różnych etapach życia. Za nami 6 miesięcy z Roberto na świecie, z tego 3 naprawdę ciężkie, ehh... Najpierw nie chciało się nam nigdzie ruszać, bo ledwo ogarnialiśmy najbliższą przestrzeń wokół siebie. Potem zapragnęliśmy podróży, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do rodziny na Śląsk. Po kilku krótszych wypadach wiemy, że mały jest gotowy na coś nowego. Siedzieć w domu nie bedziemy :) Już wiemy, że jadąc na wakacje z dzieckiem trzeba uzbroić się w cierpliwość, a wszelkie ambitne plany schować do pudełka od zapałek i podpalić. Zobaczycie tyle, na ile dziecko wam pozwoli i super. Musicie przyjąć jego dyktaturę, o ile nie chcecie skończyć jak sfrustrowany gremlin narzekający na wszystko po kolei.
Dzisiaj Roberto wstał wcześnie, juz o 7. Dzieki temu szybka zbiórka, po drodze odwiedzamy nasz sklep foto, bo zapomnieliśmy statywu... i w drogę. Roberto śpi sobie smacznie. Mazowsze opuścimy na dobre dopiero w środę ;)
Koło 15 dojechaliśmy do Kaków. O tej wiosce nie raz już wspominałam... Dzień upłynął aktywnie na montażu mebli ogrodowych ;) Roberto grzeczny, chociaż pierwszy spacer z dziadkiem rozpoczął się od syreny słyszanej przez całą wieś ha ha. Już wszyscy wiedzą, że przyjechał :D Babcia za to zadowolona, że z Robertem nie trzeba juz chodzić tylko można siedzieć ;)
Mały jest niezmordowany. 21 godzina i nadal brak objawów snu... No i znów ten sam odwieczny problem z zasięgiem komórkowym wrrr, brak internetu :( Bosze, nie wierze, że w dzisiejszych czasach są jeszcze miejsca w Polandii gdzie nie ma internetu! Blog znów będzie opóźniony...
Dobranoc wszystkim.