Pierwsza noc w Kakach za nami. Robo sie wyspał, Tomek w miarę też, gorzej ze mną :(. Tatuś miał przywilej spania samemu na swoim łóżku bo razem nie mieściliśmy sie na jednym. Ja z Roberto i pobudka co 2 h na cyca. O 8 ostatecznie wstaliśmy. Piękna pogoda. Stół i ławy prezentują sie świetnie, aż zaczęłam znów marzyć o własnym domu z ogrodem... Po południu doszła nas informacja że swoją obecnością zaszczyci nas chrzestny Roberta, a mój szwagier z partnerką. Ale czad :D będą sie widzieć trzeci raz od czasu jak Robert pojawił się na świecie. Trzeba to wpisać złotymi literami w kalendarzu hi hi. Okazanie czułości wujka skończyło się na przywiezieniu prezentu w postaci książeczki dla 5-latków i kilku komplementach. Właśnie wrócili znad morza. Podobno daleko, monotonna i męcząca droga, ogólnie lepiej nie jechać :( To typ zagranicznych podróżników All Inclusive, koniecznie z biurem podróży, nic dodać i nic odjąć.
Ps. Roberto pierwszy raz otwierał chętnie buzię na widok łyżeczki i spałaszował pół słoiczka brokułów :)
A i kojec świetnie sie sprawdza - wszystko mamy pod kontrolą. Dopasujemy go do listy must have w podróży z bobasem!