Dzisiaj mamy ruszać dalej i właśnie dzisiaj Robert postanowił posłać sobie dłużej. 10 minęła a Robert śpi, w końcu przestałam się przejmować chodzenirm na palcach i wszyscy zaczęli normalnie funkcjonować... A on dalej śpi. W końcu koło 11 szanowny książę zechciał się obudzić. Opróżnił cyca, wtrącił pół słoiczka marchewki i mogliśmy ruszyć licząc na pierwszą drzemkę małego. Rzeczywiście, zasnął juz po 10 min od wyjazdu :)
Kierunek - zachód. Wiejskim drogami przecinamy zatloczona drogę nr 7 Kraków-Gdańsk i zmierzamy w kierunki Działdowa.
Obiad w Restauracji Borówka w Tucholi był pyszny. Potrawy zawsze świeże, a porcje ogromne. Jak tylko jesteśmy w okolicy to zawsze tu zaglądamy i szczerze polecamy :) Jest to tez świetne miejsce dla rodzin z dziećmi. Plac zabaw dla małych, huśtawki dla dużych.
Wjeżdżamy w Zachodniopomorskie, same lasy, jeziora ukryte między wzgórzami. Piękna okolica. Bardzo lubimy przyjeżdżać w te rejony.
Dojechaismy do celu około 19.30.
Roberto świetnie zniósł podróż. Sporo spał, trochę sie bawił i niewiele marudził.
Na campingu w Czaplinku, gdzie zwykle rozbijamy namiot, mamy tym razem zarezerwowany niewielki ale śliczny apartament. Znajduje się on przy marinie, jakieś 5 metrów od brzegu jeziora Drawsko. Ma własny taras i pełne wyposażenie. Naprawdę jestesmy pod wrażeniem. Zresztą Roberto chyba też, bo po wejściu buzia mu sie nie zamykała :) cały czas gaworzył i uśmiechał się. Widok mamy obledny na zachód slonca...
Jeszcze szybkie zakupy w pobliskim sklepiku z bardzo miłą obsługą. Roberto zasypia nam w tuli, a my delektujemy się widokami...