O tym miejscu też już wspominałam. Milo spędzić czas u "miododajnej" rodzinki ;)
Polecam "Dom pod żurawiem" :) cisza, spokój, lasy, rodzinna atmosfera, ule i miód. Dom gospodarzy pamięta XIX wiek, chociaż jest całkiem nowoczesny. Z pewnością ma duszę...
A wracając do tematu podróży z maluchem... Tak naprawdę jeśli chodzi o wybór wakacji ogranicza nas tylko to, ile nam się chce. Wakacje z malutkim dzieckiem nie są uciążliwe. Takie dziecię mało się rusza, niewiele jest mu do szczęścia potrzebne, a Roberto nadal jeszcze ma jedzenie zawsze pod ręką, co niezmiennie ułatwia podróż. Dlatego osobiście uważam, że wybór jest tylko nieznacznie ograniczony. Skoro zawsze woleliśmy „podróże” (czyli uwzględnialiśmy całkiem sporo przemieszczania się) zamiast „wakacji” (opcja bardziej statyczna), to jeśli tylko kondycja malucha na to pozwala, nie musimy z nich rezygnować. Oczywiście komfort dziecka jest teraz dla nas najważniejszy, a zabierając ze sobą do bagażu podręcznego tony gadżetów, zapasowych ubranek i zabawek zapewniamy sobie psychiczny komfort, że nawet podczas kryzysowych sytuacji damy radę. Niektórzy rodzice traktują wakacje z dzieckiem jako zło konieczne i przez kilka pierwszych lat unikają podróży jak ognia, czego ja zupełnie nie rozumiem! Patrząc na szczęśliwą buźkę Roberto podczas każdej naszej podróży tylko utwierdzamy się w przekonaniu, że pokazując
mu świat robimy właściwą rzecz. Naprawdę SIĘ DA i może być super! Wystarczą dobre rozeznanie i organizacja, oraz trochę kompromisów z naszej strony, ale naprawdę warto!